Co dwunasty Polak (8,1%) zamierza zaciągnąć dług na święta Bożego Narodzenia – wynika z badań zrealizowanych przez PBS na zlecenie P.R.E.S.C.O. GROUP. Blisko dwie trzecie z takich osób planuje zaciągnąć zobowiązania na kwotę sięgającą do 1000 zł, prawie co czwarta osoba powyżej 1000 zł do 2000 zł, a jedna na dziesięć – więcej niż 2000 zł, ale maksymalnie 5000 zł. Jednocześnie badania pokazują, że osoby posiadające już zadłużenie lub zaległości finansowe będą stanowić większość pożyczających na te święta (71,4%). Tymczasem co ósmy mieszkaniec naszego kraju (13%) już nie reguluje swoich zobowiązań w terminie, a ponad połowa Polaków borykających się z problemem przeterminowanego zadłużenia (58,1%) odczuwa negatywne skutki problemów finansowych, w jakich się znalazła.
- Święta Bożego Narodzenia to okres, kiedy potrzebujemy dodatkowej gotówki na zakupy spożywcze i prezenty dla najbliższych. Stąd nierzadko pojawia się pokusa, by zaciągnąć dodatkowy dług. Należy to jednak robić z bardzo dużą ostrożnością, bo właśnie w takich sytuacjach łatwo wpaść w pętlę zadłużenia. Jak pokazują badania, już jeden na dziewięciu dłużników zalegających ze spłatą swoich zobowiązań zmaga się z problemem, że zarobki nie wystarczają mu na jednoczesne zaspokojenie podstawowych potrzeb i regulowanie przeterminowanych zobowiązań. Jeszcze więcej, bo aż 14% osób posiadających niezapłacone w terminie zobowiązania, przyznaje, że ich zaległości systematycznie się powiększają – komentuje Wojciech Andrzejewski, wiceprezes zarządu P.R.E.S.C.O. GROUP.
Według przygotowanego przez P.R.E.S.C.O. raportu „Wydatki Kontrolowane”, dotyczącego stanu przeterminowanego zadłużenia Polaków, mieszkańcy naszego kraju najczęściej zalegają ze spłatą swoich zobowiązań kilka dni (co piętnasty). Co siedemnasty zalega z ich spłatą od tygodnia do 2 miesięcy. Zadłużenie powyżej 2 do 6 miesięcy ma 2,7% Polaków, powyżej 6 miesięcy do roku – 0,4%, a powyżej roku - 1,9%. Tymczasem, w przypadku przekroczenia terminów płatności o 2 miesiące należy już liczyć się z przykrymi konsekwencjami tej zaległości, jak np. zgłoszenie osoby do Biura Informacji Gospodarczej czy rozpoczęcie działań windykacyjnych.
Z raportu P.R.E.S.C.O. wynika, że brak terminowych płatności dotyczy zazwyczaj najniższych rachunków. Zaległości w opłatach na kwotę do 200 zł ma co piętnasty Polak (6,9%). Co 20 osoba zalega z płatnościami o wartości powyżej 200 zł do 1 000 zł, tylko nieliczni zalegają na wyższe kwoty. Z płatnościami na kwoty powyżej 2 000 zł do 5 000 zł oraz powyżej 5 000 zł do 10 000 zł zalega po 1,7% Polaków, podczas gdy na kwoty powyżej 50 000 zł - zaledwie 0,2% obywateli. W skali całej populacji oznacza to jednak, że tak wysokie zaległości w płatnościach ma aż niemal 63 000 dorosłych Polaków.
Najczęściej zalegamy z opłacaniem czynszu za mieszkanie. Jak wskazuje raport ”Wydatki kontrolowane” problem ten dotyczy 37,9% spośród wszystkich osób posiadających przeterminowane zobowiązanie. Nieco mniej, bo 33,9% z nich, spóźnia się z opłatami za prąd i/lub gaz. Co czwarty dłużnik nie płaci na czas abonamentu radiowo-telewizyjnego, a co piąty – pożyczki konsumenckiej (innej niż samochodowa). Jak wynika z badania, mieszkańcy naszego kraju priorytetowo traktują opłacanie podatków, kredytów hipotecznych, alimentów oraz kredytów i leasingów na samochody. Zaległości w tych obszarach posiada odpowiednio tylko 3,6%, 3,2%, 2,2% i 1,8% osób posiadających przeterminowane zadłużenie.
Jednocześnie brak gotowości do dobrowolnej spłaty zaległego długu w przypadku kontaktu w tej sprawie windykatora deklaruje niemal jedna piąta społeczeństwa (18,6%). Zdaniem tej grupy najlepszym rozwiązaniem w takiej sytuacji jest: „granie na zwłokę” tak długo, jak to tylko możliwe (4,3%), unikanie odbierania korespondencji (4,2%), niereagowanie na dostarczone pisma (2,4%), czekanie na rozstrzygnięcie sprawy przez sąd (3,8%) czy nawet odmowa spłaty zadłużenia (3,9%). Jednocześnie 38% Polaków uważa, że porozumienie się z windykatorem ws. warunków uregulowania długów i uzgodnienie terminów spłaty, rat czy nawet negocjowanie zadłużenia jest najlepszym rozwiązaniem, gdy dochodzi do procedury windykacyjnej. Co czwarty Polak (24%) jest natomiast zdania, że najkorzystniejsze wyjście to jak najszybsze spłacenie zaległej kwoty bez wchodzenia w dyskusję.
Negatywne zdanie na temat pracy windykatorów ma wciąż ponad połowa Polaków. Zdaniem co trzeciego z nich (34%) windykatorowi zależy przede wszystkim na jak najszybszym odzyskaniu pieniędzy bez względu na środki. Jedna piąta społeczeństwa (20%) uważa natomiast, że celem windykatora jest mnożenie kosztów postępowania, by zwiększyć zyski osiągnięte w procesie obsługi dłużnika.
- Tego rodzaju opinie wskazują, że w naszym społeczeństwie nadal funkcjonują mity dotyczące działalności firm windykacyjnych. Windykator oczywiście ma za zadanie wykonać swoją pracę, to znaczy odzyskać zaległe długi. Jednak również w jego interesie leży dojście do porozumienia w tej sprawie z dłużnikiem tak, by uniknąć ponoszenia przez obie strony dodatkowych kosztów. Stąd jesteśmy zawsze otwarci na polubowne ustalenie warunków spłaty tak, by osoba zadłużona mogła uregulować swoje zobowiązania bez nadmiernego czy jednorazowego obciążenia domowego budżetu. W określonych sytuacjach możemy zaproponować rozłożenie długu na raty lub nawet zgodzić się na jego częściowe umorzenie. Droga sądowa czy postępowanie komornicze jest zawsze ostatecznością, po którą windykator sięga tylko wtedy, gdy dłużnik konsekwentnie uchyla się od spłaty swoich zobowiązań. Na szczęście badania pokazują, iż 23% Polaków zdaje sobie sprawę, że priorytetem w pracy windykatora jest odzyskanie należnych pieniędzy dzięki porozumieniu się z osobą zadłużoną i uzgodnieniu dogodnych dla niej warunków spłaty zobowiązania. Okazuje się też, że znacznie lepsze zdanie na temat windykatorów mają ludzie posiadający przeterminowane długi. W tej grupie już 31,4% badanych wskazuje, iż priorytetowym celem windykatora jest odzyskanie należności poprzez dojście do porozumienia z dłużnikiem. Najprawdopodobniej wpłynął na to fakt, że część z tych osób miała już za sobą kontakt z firmą windykacyjną i mogła przekonać się o korzyściach wynikających z podjęcia współpracy – wyjaśnia Wojciech Andrzejewski.